Ratunek z pułapki polisolokat
Polisolokaty - z założenia bezpieczny produkt finansowy, który razem z ubezpieczeniem na życie miał zapewniać pewną lokatę kapitału i stały zysk. Wraz z upływem czasu stawał się zmorą osób, które zdecydowały się w ten sposób zainwestować swoje oszczędności.
Indywidualne ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowymi funduszami kapitałowymi, (bo tak brzmi właściwa nazwa owych produktów finansowych), z bezpieczeństwem i pewnością, które daje nam umowa ubezpieczenia, tak naprawdę nie mają nic wspólnego. Często w ogóle nie wypracowują zysku, a kolejne składki i towarzyszące praktycznie każdej operacji opłaty dodatkowe powodują topnienie włożonego kapitału. Kiedy posiadacz polisolokaty chce zrezygnować z tak nietrafionej inwestycji, otrzymuje kolejny cios - ma możliwość zlikwidować ją dopiero po uiszczeniu opłaty likwidacyjnej, która pochłania znaczną część, a w niektórych przypadkach nawet cały włożony kapitał. Często przy podpisywaniu umowy doradca finansowy w ogóle go o tym nie poinformował, a ogólne warunki umowy dostał pocztą już po podpisaniu umowy lub były one dla niego na tyle niezrozumiałe, że zapoznając się z nimi na chwilę przed złożeniem podpisu, nie był w stanie odkryć, na co tak naprawdę się decyduje. Osoba, której zaufał, ze względu na jej kompetencje i działanie w założeniu na rzecz i w zgodzie z interesem klienta, nie wspominała, że może tak naprawdę stracić wszystko. Że system osiągania zysku jest bardzo skomplikowany i często zależy od samej arbitralnej decyzji ubezpieczyciela. I że ubezpieczycielowi zależy na tym, aby klient tę umowę rozwiązał przed czasem.
Osób, które pechowo "zainwestowały" w ten sposób jest już w Polsce ponad 4 miliony, a utracony kapitał wynosi około 50 miliardów złotych. Pobieranie opłat likwidacyjnych w wysokości przekraczającej w pierwszych latach obowiązywania umowy 90% środków pozostających na koncie oraz nieinformowanie o ryzyku jest praktyką wielu towarzystw ubezpieczeniowych. Zgodnie z przeważającym orzecznictwem takie działanie należy uznać za niedopuszczalne, bowiem zakłada całkowity brak równorzędności stron i przeniesienie ciężaru ryzyka w całości na konsumenta. Jak podkreślano w orzeczeniach, ustanawianie w umowie opłaty likwidacyjnej niezależnej od rzeczywiście poniesionych przez ubezpieczyciela kosztów z powodu przedwczesnego rozwiązania umowy, prowadziło do uzyskiwania przez niego znacznych korzyści kosztem ubezpieczonego. Im większe i bardziej regularne były składki, tym większy zysk osiągał ubezpieczyciel, nie ubezpieczony posiadacz kapitału. O celowości działania ubezpieczycieli sprzedających polisolokaty świadczy również wypowiedź jednego z pracowników Towarzystwa Ubezpieczeniowego Skandia, który przyznał w trakcie procesu sądowego, że plan tego produktu zakładał, że aż 70 proc. klientów zerwie umowę w ciągu 5 lat.
Mimo, iż wiele zapisów umów dotyczących opłaty likwidacyjnej zostało uznanych przez sąd za niedozwolone, ubezpieczyciele nadal nie zaprzestali ich stosowania. W przypadku niektórych umów sposób ich skonstruowania był na tyle niekorzystny dla ubezpieczonego, że w ocenie sądu całą umowę należało uznać za "wręcz oszukańczą" i z tego powodu nieważną od początku. Tak m.in. w wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 27 marca 2015 r., w którym nakazano zwrot ubezpieczonemu wszystkich wpłaconych składek.
Odzyskiwanie należności z tytułu bezprawnie pobranych opłat likwidacyjnych nie jest z pewnością łatwą sprawą. Po drugiej stronie znajduje się podmiot profesjonalny, dysponujący pomocą armii prawników. W takiej sytuacji najlepiej udać się po poradę do kancelarii prawnej, która wskaże sposób rozwiązania tej trudnej kwestii i może wspierać na całym etapie odzyskiwania świadczeń. Prowadzeniem takich spraw już od kilku lat zajmuje się Kancelaria Meditor. Reprezentuje Klientów zarówno na etapie przedsądowym, prowadząc polubowne negocjacje z Towarzystwami Ubezpieczeniowymi, jak również na etapie sądowym występując o zapłatę kwot bezprawnie pobranych w związku "zerwaniem polisolokaty" powiększonych o należne odsetki ustawowe.